wtorek, 27 października 2009

Fuck U very very much!

Pisałam już dzis notkę, ale tym razem pewne osoby "przegięł pałę".
1. Droga Misiu. Daj sobie wreszcie spokój z analizowaniem mojego życia i próbowaniem mieszać miedzy mną a moimi przyjaciółmi.
Zrozum dziecko, że każdy ode mnie ma Twoje maile kompletnie w dupie.
Ja również mam Twoją osobę w tym miejscu więc wyluzuj.
Nie wiem może zacznij dziergać lub coś w tym stylu i przestań żyć życiem innych.
2. Muminek/migotka dzieciaku.. błagam.. spójrz za siebie. Nie tylko mnie denerwujesz.. jest tyle osób, które w sposób dyskretny ale i "głośno" prosiły Cię o spokój.
3. ALE SPRAWA NAJWAŻNIEJSZA.

Nie wiem kto to zrobił. Nie wiem po co ani dlaczego.
Jeśli myślicie, że udało wam się ośmieszyć osobę Marceliny to jesteście w błędzie.
Ona ma to kompletnie gdzieś.
Ja publikuje to kłamstwo z dwóch powodów.
Pierwszy: Po to by to oszustwo wyszło na jaw
Drugi: Dla ciekawości wysłałam maila o podanie numeru identyfikcyjnego (w koncu ktoś wkleił foto Marceliny bez jej zgody PrtSc został zrobiony).

Życzę wam abyście wreszcie zaczęli żyć własnym życiem.

My Obsession

Jesteś moją obsesją
Moim fetyszem, moją religią
Moim zamętem, moją obsesją
Jedynym czego chcę dzisiejszej nocy
Jesteś mą obsesją
Pytanie i wniosek
Jesteś, jesteś, jesteś
Moim fetyszem, jesteś Ty





Cinema Bizarre - My Obsession

I pomimo tego, że ma już kogoś...cóż..nie ma wagonu, którego nie da się odczepić.


Czwartek był niewątpliwie moim najlepszym dniem jaki w ostatnich tygodniach mi się przytrafił.
SKWK organizowało spotkanie z piłkarzami.
Ja byłam dużo wcześniej bo musiałam sobie "zająć" gniazdko, żeby podłączyć laptopa, a restauracja posiada całe dwa:D
Po 40 minutach dołączył do mnie Jesion, parę chwil później wszystko się zaczęło.
Dokładny "formalny" opis jest dostępny jako jeden z tekstów redakcji.
Na samym początku spotkania Jesion (bo miała bliżej) położyła mój dyktafon na stole.
Pech chciał, ze koło Patryka Małeckiego, który po zauważeniu go po 2 minutach zaczął się nim bawić.
Jesion chcąc ratować sytuacje:

Jesion: Zostaw ten dyktafon.
Patryk: Co?
Jesion: Zostaw ten dyktafon...
Patryk: Ale ja go wyłączyłem.


Bardzo mnie tym faktem wkurzył.
Za to musiał mi później udzielić wywiadu.
Kiedy już wszystkie kochaniutkie faneczki opuściły lokal, ja dodałam newsa na stronę postanowiłam z Jesionem napić się piwa i dopiero iść.
Siedzimy sobie obgadując panów z Wisły kiedy za moimi plecami wyłania się Pan Małecki i podbija do naszego stolika.
Patrząc na mojego laptopa stwierdza:"daj mi nasza klasę muszę sobie dupy obczaić"
Myślałam, że walne x)
Posiedział z nami godzinkę. Umówiliśmy się ze wpadniemy na trening i poszłyśmy.


W piątek cały dzień spędziłam w pracy.
Sobota miała być i była pod mottem "Dance Party".
Dziewczyny (Jesion, Socze, Zawadka), wpadły po mnie kiedy skończyłam pracę i na miasto:)
Po wstępnym zebraniu ulotek z ofertami tanich drinków, i przejściu rynku, wylądowałyśmy na ul Szewskiej w klubie Rewolucja.
Popiłyśmy i potańczyłyśmy do ok 1.





Ja chcąc zahaczyć o Carpe Diem wzięłam dziewczyny i wbijamy.
Po zakupie piwa usłyszałam kawałek na jaki czekałam całą noc: MJ-Billy Jean.
Później jeszcze Black or White i Smooth Criminal.
Dzeiwczyny odwiozły mnie autobusem na prokocim gdzie miał czekać mój brat.
Ranek nie był fajny.

Dwa przesłania:
1. Jak przeczytałam w mailu do mnie.
Owszem jesteśmy z Jesionem faneczkami (buhaha) Patryka Małeckiego.
Ale..jest jedna uwaga. My się z nim znamy.. osobiście.
2. Nie piszcie maili do moich znajomych (zazwyczaj z anonima) o tym, że: kogoś obgaduje, mam gdzieś, jestem straszna itp.
Ich to tylko śmieszy, a maile jakie wy im posyłacie wszystkie są mnie przekazywane.
Więc po co wam to?

Pozdrawiam.

Broziu:


Patryk<3

wtorek, 20 października 2009

Nie wyrabiam długopisem.

Motto moich studiów "nie wyrabiam długopisem".
Myślę, że kiedy skończę tą szkołę pisanie notatek w tempie kosmicznym będzie dla mnie banałem.

Wszystkiego najtrzeźwiejszego dla mojej Socze vel Krocze z okazji 18nastych urodzin!
Mało złości, trzeźwości i mega przyjemności ( z życia rzecz jasna:P).


O innych opcjach zamilczę bo w Wiśle „upojną” noc spędziłam tylko z Jesionem :P

Z wielką przyjemnością pragnę wszystkich zainteresowanych Wisłą Kraków zaprosić na spotkanie piłkarzy i sztabu szkoleniowego we czwartek o godzinie 18 do restauracji
„U Wiślaków”.
Jest to jedna z niewielu okazji, aby spotkać swojego ulubieńca zamienić z nim parę słów, zrobić wspólne zdjęcie, zdobyć autograf.


Ja sama żyję już czwartkiem ze znanego powodu. Mam co prawda narzuconą przez naczelnego ilości wywiadów i wypowiedzi, ale mam zamiar również z Jesionem się jak zawsze czegoś dowiedzieć.

W odpowiedzi na maila z pytaniami o moją szkołę (bo też bierzecie ją pod uwagę).
Porównywanie jej z innymi uczelniami zostawię wam samym ponieważ wzbudza to w innych zbyt wiele emocji. O samej szkole nie mogę napisać „źle”, ponieważ przedmioty jakie są obowiązkowe na pewno dobrze przygotowują do późniejszej roli: dziennikarza, rzecznika prasowego. Wykładowcy (w moim przypadku) są świetni.. pomińmy profesora od historii.
Niewątpliwie u mnie dużym plusem jest ilość osób na roku (27). Taka mała grupa jest zgrana i nie mamy problemów z komunikacją i zbieraniem się na różnego rodzaju zajęcia dodatkowe. Z tego co wiem na zaocznych jest ponad 100 osób i mają większe problemy.
Sama uczelnia nie ma jakiejś rewelacyjnej infrastruktury, ale jak dla mnie nie ma się do czego przyczepić. Ewidentnym problemem są panie z dziekanatu, ale to problem wszystkich uczelni w Polsce.
Tak naprawdę jak napisała to kiedyś Vicky, ważniejsze są praktyki i doświadczenie.
Uczelnia tylko ma nam pomóc w realizacji samych siebie.

Co do panny „spódniczka”. Hm.. nie chcę się wypowiadać na temat tej dziewczynki bo znowu obudzą się tabuny obrońców. Radzę poczytać sobie co to dziecko wypisuje na swoim face. Ale mimo wszystko dziękuję jej „serdecznym” przyjaciółką za przesyłanie mi tych „wypocin” mam się z czego śmiać.

środa, 14 października 2009

Sroda

Mamy atak zimy.
Dla wszystkich wkurzonych przez spózniajace sie autobusy, przemoczone buty czy atak grypy:)

http://www.joemonster.org/filmy/13525/Czy_te_oczy_moga_klamac_

niedziela, 11 października 2009

Bollocks/Pieprzenie.

Dzisiejszej notki radze nie oceniać jako dziennikarskich wywodów bo w takie jej nie zaopatrzę.
Dzis tylko moje osobiste odczucia czy zasady.

Wczoraj dowiedziałam się od Angeliki dlaczego panna Małgorzata mnie nie lubi i ciągle „podstawia mi nogę w pracy”.
Cytuję jej powód: „nie akceptuje jej zasad jakimi posługuje się w swoim życiu”.
Mam takie skromne pytanie czy moje zasady jakie stosuje w swoim życiu POZA pracą mogą kogoś obchodzić? Przecież praca to praca tam liczy się to czy wykonuje swoje obowiązki i to z tego powinnam być rozliczana i oceniana a nie z tego co robie kiedy odbijam swoją karte pracowniczą „na out”.

Panna Małgorzata chyba zbyt bardzo interesuje się nie swoim zyciem skoro takie wyciąga wnioski.

Wtykanie nosa w nie swoje sprawy.
Publiczne pranie brudów.
Zanim ocenisz moją osobę sprawdź swoje życie czy aby na pewno to co zarzucasz mnie nie dotyczy też Ciebie.
Łatwo jest dawać „dobre rady” innym.
Odwróć się i zobacz jakie ty „skurwysyństwa” masz na swoim koncie.

„Ja idę za nimi, a oni za mną
Wiesz jak się to nazywa?
To lojalność!”

A teraz porozmawiajmy o przyjaźni.
Dużo można usłyszeć akcji gdzie „przyjaciółka przyjaciółce tyłek obrabia”.
Gdzie przyjaciel przyjaciela „zdradza” przed „wrogiem”.
Powiem wam szczerze, nie potrafię się z tym pogodzić.
Nie potrafię zrozumieć takich zachowań.
Nie jestem ideałem wiem to doskonale. Ale są rzeczy jakich się brzydzę i jakich bym nigdy, ale to nigdy nie zrobiła.
Jeśli mi nie wierzycie (chodzą o mnie głupie plotki) zapytajcie moich PRAWDZIWYCH przyjaciół z którymi znam się już parę pięknych lat, ale i tych których znam nie długo.
Zapytajcie czy kiedykolwiek stanęłam do nich plecami.
Dla mnie słowo LOJALNOŚĆ znaczy ogromnie dużo.
Być może dlatego, że wpajało mi je moje środowisko od „małego”.
Tak naprawdę możesz być największym „skurwysynem” ale jeśli jesteś lojalny wobec swoich przyjaciół ..ba wobec swoich znajomych nie jesteś zerem.

Zakończę moimi ukochanymi słowami Toma.
„Banda pojebów udająca byle kogo”.

piątek, 9 października 2009

Weekend.

Edycja dnia: 10.10.2009 godz.16:07
Autor tego bloga przypomina.
1. Zdania, przemyślenia jakie pojawiają się w moich postach, komentarzach są moimi własnymi. Z tego co wiem to Polska jest wolnym krajem i każdy obywatel może posiadać swoje zdanie na różnego rodzaju tematy.
3.Nie dodaje komentarzy, które bezpośrednio (lub pośrednio) mnie obrażają.
Nikt nie dał wam do tego prawa ani przyzwolenia.
Kulturalną krytykę jak widać przyjmuję, ale „chamstwo” nie.
3. Nikogo nie zmuszam do czytania mojego bloga. Jeśli nie zgadasz się z tym co tutaj piszę po prostu opuść tą stronę.

Nareszcie chwilka swobody.
Rafał „zabił” mnie dzisiaj w pracy swoim boskim tekstem o Karolinie.
„No i mówię jej, że to fakt ona sama sobie nie da rady. Ale to jest jej wina, że nie daje
się samcom pokryć”.

Jadąc dziś do pracy spóźnionym pociągiem czytałam jak zawsze Przegląd Sportowy.
Nie mam szacunku do tej gazety od czasów „wpadki” z trenerem Skorżą.
(Nadinterpretacja słów i sfałszowanie). Mam jednak jakieś przyzwyczajenie by do nich zaglądać.
Znalazłam „dziwny” wywiad z Pawłem Brożkiem. „Dziwny” ponieważ na tyle ile zdołałam przez parę lat poznać Pawła nigdy nie spotkałam się z taką „krytyką” w jego słowach.
Komentuje on nawet dziennikarzy zarzucając im „wypowiedzi na temat meczu którego nawet nie oglądali”.
Ok. zdarzają się i takie przypadki, ale naprawdę rzadko.
Dlatego ten wywiad ja traktuje z lekkim pobłażaniem.

Z innych już gazet oraz serwisów internetowych można wyczytać spekulacje na temat „partnera” dla Kubicy (wiadomo już, że ma roczny kontrakt z Renault).
Wśród wymienionych pojawia się mój ulubieniec Heikki Kovalainen.
Dla mnie powrót Kovalainena do Renault byłby wielką pociechą, ponieważ to w tym klubie „rozwinął skrzydła” i był szanowany.
I co najważniejsze „zaliczył” swoje pierwsze zwycięstwo w wyścigu.

czwartek, 8 października 2009

Bez Ciebie znikam.

Uf….
Pierwszy tydzień studiów mam już za sobą.
Nie było aż tak źle jak myślałam.
Jedynym profesorem z jakim będę mieć problem to koleś od historii.
Facet po pierwsze nienawidzi lasek a po drugie uważa, że my NIC nie wiemy o historii.
Już na pierwszym wykładzie udowodniłam mu, że się myli wymieniając wiele ważnych dat o jakie pytał i tylko ja je znałam.
Oczywiście olał to kompletnie.

Spośród 8 prac zadanych na dzień dzisiejszy jedna zabija we mnie wolę życia.
„Analiza logiczna tekstu filozoficznego”. Brzmi cudownie nie?

Wczoraj po wykładach miałam wreszcie chwileczkę dla siebie.
Od razu zabrałam się za przeczytanie nie legalnej książki jaką jest „Mein Kampf”- autorstwa znanego.
Książka może rozczarować, ale nie chcę nikomu kto jej nie czytał psuć nuty tajemnicy jaką owa lektura jest owiana.

Od nie pamiętnych czasów mam wreszcie weekend wolny.
Moje plany to głównie rozpoczęcie pisania prac oraz mycie samochodu.


Cantoro by by.
Wybacz Jesion, ale mam o nim złe zdanie:P <3
Cieszy mnie jednak fakt coraz częstszych treningów Graguły.

Ja również zarezerwowałam już bilety na „This is it”.
Wybieracie się?:)

czwartek, 1 października 2009

„Mały” do czerwca 2014

Patryk Małecki podpisał nowy kontrakt z Wisłą Kraków. Umowa obowiązywać będzie do czerwca 2014 roku.

Do tej pory „Mały” zagrał w 79 meczach pierwszej drużyny Wisły. Jedyną przerwę w występach w krakowskiej drużynie zaliczył wiosną 2008 roku, kiedy był wypożyczony do Zagłębia Sosnowiec


Małecki nową umowę podpisał przed czwartkowym treningiem. Tym samym przedłużona została poprzednia umowa Patryka, która obowiązywać miała do 2011 roku.
wisla.krakow.pl

To jest świetna wiadomość dnia.
Nie ukrywam, że "małego" uwielbiam jako piłkarza i prywatnie.

Dziś dostałam harmonogram zajęć i jestem nim załamana.
Za to patrząc na grafik na październik (praca) jestem bardzo zadowolona.
10 i 11 mam wole więc zapewne z moją Dodo wybierzemy się poszaleć:)

"Po śmierci Patricka Swayze, który przez dwa lata zmagał się ze śmiertelną chorobą do mediów przedostają się zapiski aktora. Gwiazdor filmu Dirty Dancing przez cały okres chemioterapii i naświetlań prowadził
dziennik, w którym zapisywał swoje przemyślenia. Swayze chciał, aby po jego odejściu zapiski zostały opublikowane. Część z nich trafi do książki, która już niebawem znajdzie się w księgarniach. Pozostałe będzie można przeczytać na stronie internetowej
, która właśnie powstaje.

Słabnący Swayze, który spodziewał się, że niewiele zostało mu dni radości w otoczeniu rodziny, wyznał, że chciał odejść z czystym sumieniem. Aktor skontaktował się z osobami, które w ciągu swojego życia zranił i przeprosił za swoje błędy. Przyznał także, że uważa swoje życie
za bardzo udane i żałuje tylko, że nigdy nie został ojcem. Przez długie lata para próbowała dochować się dzieci, ale żona aktora Lisa nigdy nie zaszła w ciążę.

Bardzo chciałem zostać ojcem. Pragnąłem mieć dzieci z kobietą, którą kochałem nad życie. Marzyłem, że zostanę idealnym tatą, który uczyni życie malucha doskonałym
– pisał Swayze w The Time Of My Life. Za każdym razem, gdy kolejna próba kończyła się klęską, byłem załamany. Ale się nie poddawaliśmy. Gdy się dowiedziałem, że mam raka, moją pierwsza reakcją był smutek, że nigdy nie doczekam się syna i córki. To jedyna rzecz, jakiej żałuję".

Zawsze był dla mnie wielki.